Forum www.libertatis.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Miniaturka - Zadośćuczynienie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.libertatis.fora.pl Strona Główna -> Kącik literacki / FANfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kokosanka
Moderatoris
Moderatoris



Dołączył: 14 Sie 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kont :D

PostWysłany: Pon 13:49, 12 Lip 2010    Temat postu: Miniaturka - Zadośćuczynienie

Napisałam to na potrzeby pewnego konkursu u mnie w powiecie. Czasami myślę, że jak skończę s-d (haha, kiedy to będzie) to mogłabym to rozwinąć, zobaczymy. Póki co proszę:

Ciemność, huk, przeraźliwy krzyk, a potem równie przerażająca cisza, odgłos pospiesznych kroków, coraz bardziej oddalających się. A ty jesteś wśród tych kroków. Byłeś kiedyś w takim miejscu, w takiej sytuacji? Ja jestem już od dłuższego czasu, a teraz kiedy Voldemort odzyskał swoje siły i jest blisko zdobycia kontroli nad całą Anglią… Teraz jest to niemalże na porządku dziennym. Dręczenie niewinnych ludzi, głównie tych `śmieci`, czyli mugoli, tak zwanych szlam, stało się czymś w rodzaju sportu dla większości śmierciożerców. Przyznam się bez bicia- kiedyś chciałam być wśród tej elity. Dlaczego? To proste. Reprezentowali władzę, potęgę. Czarna magia strasznie mnie fascynowała, ale teraz, gdy patrzę na twarze pozostałych popleczników Czarnego Pana widzę, że w porównaniu z nimi jestem amatorką. Kiedy już trafiłam w szeregi, czułam się dumna, czułam się lepsza od innych. Zresztą nie tylko ja.
Może to banalne, ale wstydzę się, że potrafiłam zabić z zimną krwią wiele osób. Zdaję sobie z tego sprawę i nie jest mi z tym lekko. Nie każdy przeżył widok umierającej na twoich oczach młodszej siostry, o której zapomniałaś… A świadomość, że byłam w pobliżu i nic nie zrobiłam tylko pogarsza moje mentalne samopoczucie. Jednak teraz nie mogę tego pokazać. Nie mogę teraz okazać żadnej słabości, bo teraz jest wojna, a wojna to gra. Kto nie umie grać- przegrywa. Jakież to proste w teorii. Patrzę na Bellatriks Lestrange i zastanawiam się, czy posiada ona jakiekolwiek sumienie. Każdy widzi, że torturowanie ludzi sprawia jej wielką przyjemność, tak samo jak każdy widzi, że panna Lestrange jest niewątpliwie szalona. A ja nie wiem co zrobić, gdy przychodzi moja `kolej`. Nie mogę się teraz wycofać, nikt nie może. Jeśli jest się naznaczonym Mrocznym Znakiem, jest się śmierciożercą przez całe życie. Czarny Pan bardzo dobrze to sobie obmyślił- dzięki temu tatuażowi na lewym przedramieniu ma wszystkich swoich `przyjaciół` w zasięgu ręki, a jeśli ktoś nie stawi się na jego rozkaz- wymierza karę- jednakową dla każdego.
Na szczęście, póki co, Sam-Wiesz-Kto nie interesuje się tak bardzo nami- rozkazy mamy wyraźne: złapać Pottera, złapać tylu mugoli ile się da, w ostateczności ich zabić. Sam zaś wybrał się za granicę. Wierzę, że nie na wakacje. Czarny Pan nie odpoczywa, ma tylko jeden cel – zawładnąć światem i zlikwidować wszystkich o brudnej krwi, aby pozostał jedynie naród czarodziei o czystej, szlachetnej krwi. Zostałam przydzielona przez Bellatriks, która uważa się za jego najbliższą i największą zwolenniczkę, do grupy najgłupszych śmierciożerców. Mieliśmy patrolować Londyn i jego okolice w poszukiwaniu `niepożądanych`, a gdybyśmy jakiegoś znaleźli- przyprowadzić do dworku jej siostry.
-Podzielmy się. Ja pójdę na wschód, wy dwaj- wskazałam na przysadzistego blondyna i chudego bruneta- na zachód, ty i ty – tu zwróciłam się do umięśnionego bruneta oraz jego kumpla o rudych, kręconych włosach- na północ, a ty… Ty pójdziesz na południe.
-Sam? – Za to głupie pytanie obdarzyłam go lodowatym spojrzeniem.
-Sam. A co? Może się boisz?- warknęłam. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam na wschód. Pogoda była taka, jak od dłuższego czasu- pochmurna i deszczowa. Opatuliłam się szczelniej moim czarnym płaszczem i oglądałam zabite deskami witryny sklepowe. Wtem kątem oka zauważyłam ruch za jedną z szyb. Rozejrzałam się dyskretnie, czy aby na pewno nie zauważy mnie żaden z moich towarzyszy i ruszyłam w tym kierunku. Wyciągnęłam różdżkę i użyłam jej do otworzenia Ledo trzymających się w zawiasach drzwi.
-Lumos- mruknęłam pod nosem i koniec kijka zapalił się, oświetlając mi drogę.
-Kto tu jest? – odezwałam się. Zorientowałam się, jak groźne zabrzmiał mój głos. Najwyraźniej pewne nawyki śmierciożerczyni pozostaną mi już na jakiś czas. Znowu zauważyłam ruch tuż nieopodal mnie. Natychmiast odwróciłam się w tym kierunku. Tym razem ukrywająca się osoba nie miała szans. Miałam różdżkę, która oświetlała mi drogę. Za przewróconym stołem kuliła się jakaś mała postać. Nadal nie widziałam jej twarzy, gdyż miała ją schowaną między kolanami.
-Wstań, i tak cię widzę- rozkazałam. Zza stołu wygramoliła się mała dziewczynka, na oko dwunastoletnia. Poczułam jak żołądek mi się kurczy- osóbka bardzo przypominała mi moją małą siostrzyczkę, której już nigdy nie zobaczę...
-Niech mnie pani nie zabija- pisnęło dziecko. Przygryzłam wargę. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić.
-Nie mam zamiaru- te słowa wypłynęły ze mnie, zanim zdążyłam pomyśleć, co wygaduję. Schowałam różdżkę do kieszeni i wyciągnęłam rękę do tej małej istotki:
-Jak masz na imię?
-Eva- odpowiedziała drżącym głosem.
-Ładnie. Ja jestem Amy- wtedy usłyszałam głosy moich znajomych śmierciożerców. Nie było czasu.-Gdzie są twoi rodzice?
-Nie mam już rodziców. Ale mam brata.
-Gdzie on jest?
-Poszedł do pracy, kazał mi tu poczekać na niego.
-Dobrze, a więc czekaj, przyjdę do was później. Chowaj się. Mnie tu nie było – powiedziałam i gestem kazałam jej ukucnąć, przy czym sama wyszłam z pomieszczenia.
-Gdzie ty byłaś? Szukaliśmy ciebie!
-Czy wyglądam na osobę, która może zgubić się w takim pustym miejscu, jak to? – odpowiedziałam jadowitym tonem.
-Co tam robiłaś?- rudy nie dawał za wygraną.
-Wydawało mi się, że jakaś szlama tam się ukrywa, ale najwyraźniej mi się wydawało.
-Jesteś pewna?
-Znam zaklęcie na wykrywanie ludzkiej obecności- warknęłam i ruszyłam przed siebie. Przez całą drogę w mojej głowie siedziała mała Eva. Już chciałam do niej wrócić. Ale nie mogłam. Musiałam czekać do wieczora, gdy byłam już całkowicie wolna od tej paskudnej roboty. Zawitałam na krótki czas w swoim domu, zdążyłam jedynie wypić szklankę wody i wyszłam. Przez całą drogę strasznie się denerwowałam. Właściwie to nie bałam się o siebie tylko o osoby, które w tym momencie narażałam. Uśpione sumienie zaczęło budzić się ze zdwojoną siłą.
W końcu doszłam do miejsca, gdzie parę godzin temu znalazłam małą dziewczynkę. Zerknęłam w stronę szyby i zauważyłam nikłe światło gdzieś w głębszej części pomieszczenia. Wzięłam głęboki wdech i pchnęłam lekko drzwi, które zaskrzypiały niemiłosiernie. Skrzywiłam się na ten dźwięk i szybko zamknęłam je za sobą. Nie miałam odwagi wejść dalej. Cała typowo, zarówno dla Ślizgonki jak i dla śmierciożerczyni , pewność siebie zniknęła. Stałam w przejściu, przygryzając wargi i czekając aż pojawi się jakaś postać. Po chwili usłyszałam lekkie kroki, niewątpliwie należące do Evy.
-Will, Amy przyszła! – zawołała radośnie. Serce mi się skurczyło. Była taka niewinna i tak łatwowierna. Zauważyłam zarys drugiej postaci, prawdopodobnie jej brata. Wyprostowałam się, ręką mimowolnie sięgnęłam do kieszeni. Domyślałam się, że chłopak nie będzie tak otwarty jak jego siostra. Z ciemności wyłoniła się jego sylwetka. Teraz w świetle księżyca mogłam zauważyć jego twarz. Na pierwszy rzut oka wydawał się starszy ode mnie, jednak po chwili uznałam, że mógł być spokojnie w moim wieku.
-Czego od nas chcesz?- spytał chłodno.
-Chcę pomóc- odpowiedziałam. Chłopak w odpowiedzi prychnął.
-Ty? Pomóc? Jak śmierciożerca może pomóc? Wynoś się stąd.
-Will, nie bądź taki- odezwała się dwunastolatka płaczliwym tonem. Przesłałam chłopakowi wyzywający uśmieszek. I co teraz? Ten westchnął ciężko i gestem zaprosił mnie do środka. Za ladą, która została w połowie zdemolowana, urządzili sobie coś na kształt sypialni- były tam rozłożone dwa materace, które nie wyglądały bynajmniej na wygodne. Źródłem światła była lekko potłuczona lampka.
-Rozgość się- powiedział Will. Uśmiechnęłam się nieznacznie i usiadłam na podłodze. Następną godzinę spędziłam na tłumaczeniu chłopakowi, że nie mam zamiaru ich skrzywdzić, potem na prośbę małej opowiedziałam coś niecoś o sobie. Jak przypuszczałam, Will miał dwadzieścia dwa lata, czyli dokładnie tyle, co ja. Oczywiście nie obyło się bez sensacji żołądkowych, na przykład wtedy, gdy dowiedziałam się, że ich rodzice zostali porwani przez śmierciożerców i do tej pory nie wrócili (wersja dla Evy, Will i ja dobrze wiemy, co się z nimi stało). Znowu dopadły mnie wyrzuty sumienia. Chciałam to wszystko jakoś naprawić, pomóc chociaż tej dwójce. Zrobiło się późno, musiałam już iść. Obiecałam dziewczynce, że odwiedzę ich jutro (tak właściwie to nie wypuściłaby mnie bez zapewnienia o tym), a ona obiecała mi, że będą na siebie uważać.
Zaczęłam odwiedzać ich regularnie, z przyjemnością zaobserwowałam, że Will zaczyna się do mnie przekonywać; nie jest już taki oschły. Po tygodniu jednak zaczęłam obawiać się, czy inni niczego nie podejrzewają. Zagrożeniem numer jeden była Bellatriks, której sztuka legilimecji nie była obca, a co za tym idzie- mogła mi grzebać w myślach bez mojej uprzedniej zgody. Dlatego starałam się jak mogłam, aby temu zapobiec. Nie wiedziałam, na ile te próby były udane; pozostawało mi wierzyć, że nikt nie wie nic o rodzinie Trace’ów. Przyszedł czas, kiedy to Czarny Pan zawitał na dwór Malfoy’ów. Długo obradowali wraz z Bellatriks oraz Lucjuszem. Nie wiedziałam, dlaczego nie mogę być przy tej rozmowie. Pewnie znowu jakiś genialny plan, który zostanie zniszczony przez bezradność gospodarza domu. Taka była moja teoria, dlatego zdziwiłam się, że Voldemort chce rozmawiać ze mną. Wkroczyłam do obszernego salonu wyprostowana. Nie jestem niczemu winna. W tym momencie wiedziałam, że to koniec. Przed nim nic się nie ukryje.
-Wzywałeś mnie panie? – spytałam, starając się, aby głos mi nie zadrżał.
-Tak. Zastanawiam się Amy, ilu jeszcze prawdziwych zwolenników mi zostało? – odezwał się swoim zimnym do bólu głosem. Przełknęłam ślinę.
-Zapewne wielu, panie.
-A ty? Co ty myślisz o swojej służbie wobec mnie? – Tym pytaniem mnie całkowicie załatwił. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego też nie miałam zamiaru udzielać odpowiedzi na to pytanie. Kątem oka widziałam Lestrange uśmiechającą się kpiąco.
-Dlaczego milczysz?- syknął Lord Voldemort. – Czyżby twoja służba nie była zadowalająca?
-Myślę, że to pan powinien znać odpowiedź na to pytanie – odpowiedziałam. Złość Czarnego Pana była niemal wyczuwalna. Teraz nie miałam nic do stracenia.
-Plugawa zdrajczyni! – krzyknęła Bellatriks.
-Spokojnie, Bellatriks. Jeszcze ma szansę naprawić swój błąd. Wyjaw nam, gdzie ukrywają się osoby, którym pomogłaś, mimo, że nie powinnaś, a oszczędzę cię. Jesteś dobrą czarownicą, masz niesamowite zdolności, jednak trochę zbłądziłaś.
-Nie- odpowiedziałam, podnosząc głowę do góry. Przynajmniej pod koniec swojego życia zachowam resztki godności.
-Co powiedziałaś? – syknął Lord.
-Nie- powtórzyłam głośniej.
-Crucio- syknął mężczyzna o bladej twarzy, pozbawiony kości nosowej. Poczułam niemiłosierny ból, zaczęłam wić się z bólu i krzyczeć. Pierwszy raz byłam tą, co leży, a nie tą, co torturuje. Po chwili Voldemort cofnął zaklęcie.
-Nadal nie masz zamiaru podzielić się pewną tajemnicą z twoim panem?
-Nie- wydyszałam. Potem zauważyłam błysk zielonego światła, a była to ostatnia rzecz, którą widziałam. Czarny Pan wymierza karę jednakową dla każdego. Osunęłam się w nicość, ale byłam już szczęśliwa. Nigdy więcej bólu i strapienia.

Czekam na opinie :hamster_smile:

PS. Forum zjada akapity ;/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siostra Kliczko
Zdezorientowany
Zdezorientowany



Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:06, 12 Lip 2010    Temat postu:

Ołkej, czytnęłam. Po pierwsze, żeby była jasność, nie znam się za bardzo na interpunkcji, choć wyłapałam parę takich błędów, zwłaszcza w dialogach. Myślę, że jak na konkurs to naprawdę nie zadbałaś o tekst. Nie dość, że są błędy – które z łatwością dałoby się zlikwidować poprzez przeczytanie miniatury przez osobę trzecią, znającą się na rzeczy – to i estetycznie jest źle. Nie dajesz spacji po dywizach, co psuje wygląd tekstu. Dalej – w ogóle dywizy w dialogach? Używa się myślników bądź półpauz. Ja rozumiem, można przymknąć oko na takie ‘niby szczegóły’, ale praca konkursowa nie powinna być naciąganie poprawna, ale poprawna. Tak btw. Zauważyłam w Internecie coraz większą nagonkę na te dywizy, może to i dobrze. Sama nie wiem.
Dodatkowo – Malfoy’ów = Malfoyów. Z dialogami zbyt dużo wypisywania by było, a ja i tak z interpunkcji nie jestem asem, wręcz przeciwnie – lewusem, to na pewno ktoś Ci pomoże w tym zakresie.
Mniejsza z błędami, teraz fabuła. Śmierciożercy, Voldemort (jeszcze wtrącę, że Śmierciożerczyni nie pomyślałaby o Voldemorcie jako Voldemorcie, a jako Czarnym Panu, ale rozumiem też, że chciałaś uniknąć powtórzeń), śmierć, Crucio. To kocham najbardziej. Te klimaty są moje. I od kiedy zaczęłam tekst bardzo przepadły mi do gustu realia. Później, mówię czysto subiektywnie oczywiście, nieco się rozczarowałam. Wiesz dlaczego? Bo kocham postacie takie jak Bellatrix, a to chyba wszystko tłumaczy. Aczkolwiek podoba mi się zakończenie, gdzie bohaterka ginie. Trochę niedopracowane, bo jestem pewna, że Voldi kazałby jej wypić varitaserum, albo – co ciekawsze – walnąłby ją impeiusem i automatycznie kazał zabić tych mugoli. Jak widzisz, poszłaś na łatwiznę. Ale sam tragiczny koniec jest plusem w moich oczach ^^.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kokosanka
Moderatoris
Moderatoris



Dołączył: 14 Sie 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kont :D

PostWysłany: Pon 18:41, 12 Lip 2010    Temat postu:

Hm, ale moim zdaniem nie było źle, gdyż dostałam wyróżnienie, a był to konkurs powiatowy, więc mam być z czego dumna :hamster_smile:

Twoje opcje z rozwiązaniem tego wszystkiego veritaserum albo imperiusem ciekawe, ale po pierwsze - był limit - 3 strony Worda, i tak już zmniejszałam akapity, po drugie - veritaserum to takie nie w stylu Voldiego. On woli pokazać jaki to on jest silny i załatwia rzeczy po swojemu. Imperius pasowałby już bardziej, ale jak już wspomniałam, nie miałam na to miejsca xp

Dzięki za opinię :hamster_smile:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siostra Kliczko
Zdezorientowany
Zdezorientowany



Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:21, 12 Lip 2010    Temat postu:

A jaki był temat konkursu? ; ))

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kokosanka
Moderatoris
Moderatoris



Dołączył: 14 Sie 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kont :D

PostWysłany: Pon 21:54, 12 Lip 2010    Temat postu:

Dowolny ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucjanna
Połykacz postów
Połykacz postów



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z grzbietu czarnego smoka

PostWysłany: Pią 21:48, 16 Lip 2010    Temat postu:

Podoba mi się, ma klimacik. Wybacz, że nie napiszę nic dłuższego, ale mózg mi się lasuje od temperatury.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.libertatis.fora.pl Strona Główna -> Kącik literacki / FANfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin